Polski ślad w Dolinie Królów
W sobotę, 4 grudnia 1926 roku, poznańskie ulice tętniły życiem. Przez mieszczącą się w centrum miasta, dobrze prosperującą cukiernię Dobskiego przewijała się kulturalna klientela. Przy jednym ze stolików elegancki mężczyzna opowiadał coś swemu rozmówcy, który słuchał go z nieudawanym zainteresowaniem. Wokoło unosił się aromat czarnej kawy zmieszany z dymem tytoniu z angielskiej fajki. Pośród kawiarnianego gwaru ktoś postronny mógłby wychwycić pojedyncze wyrazy, które przykuwały uwagę: „Egipt… grobowiec… skarby…”. Nagle dżentelmen snujący swą anegdotę, jakby dla uwiarygodnienia wypowiadanych słów, postanowił zaprezentować dwa znaleziska. Oba przedmioty, choć drobne, zrobiły na słuchaczu ogromne wrażenie. Przyglądając się im z uwagą, nie miał najmniejszych wątpliwości, że cała historia musi być prawdą. W końcu miał przed sobą ozdobione skarabeuszami dwa złote pierścienie. Będąc redaktorem „Dziennika Poznańskiego”, postanowił zrelacjonować to spotkanie. Dość obszerny artykuł ukazał się w gazecie już następnego dnia. W ten sposób czytelnicy poznali opowieść człowieka, który według podanych w prasie informacji nie tylko dotarł do miejsca pochówku Tutanchamona, ale jako jedyny Polak „był obecnym przy dokonywaniu odkrycia […] i własnemi oczyma patrzył na cuda grobowca faraona […]” [C.Z. 1926, s. 5].

Aleksander Laszenko (1938); źródło: www.nac.gov.pl [dostęp: 27 II 2021]
Pułkownik Aleksander Laszenko – bo to on stał się bohaterem reportażu – był postacią niezwykle barwną. Urodzony i wychowany na kresach dawnej Rzeczypospolitej oficerskiego stopnia dosłużył się w carskiej armii (wcześniej, zgodnie z rodzinną tradycją, otrzymał staranne wojskowe wykształcenie). Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku osiadł na Kujawach: początkowo w majątku swojej żony w Woli Sosnowej, a od 1932 roku we Włocławku (z miastem tym związał swój los aż do śmierci w 1944 roku).
Ważną część życia Laszenki stanowiły podróże. Już jako 14-letni chłopiec towarzyszył ojcu w wyprawie do Egiptu. Rozbudzona w ten sposób pasja do poznawania nowych miejsc i badania ich pod względem historycznym czy etnograficznym spowodowała, że powracał nad Nil wielokrotnie jako dorosły mężczyzna. Ukończywszy lat 20, wybrał się w podróż dookoła świata. Odwiedził wtedy najegzotyczniejsze zakątki ziemi – od Wysp Kanaryjskich po Australię i Nową Zelandię. Ciągle podsycane zamiłowanie do robinsonady zaowocowało wkrótce kolejnymi wojażami (na Bliski Wschód, wzdłuż północnej Afryki czy w głąb Czarnego Lądu) [Kotula 2016].
Niezależnie od tego, czy przechadzał się wąskimi uliczkami starych miast, czy też zapuszczał się w najdziksze ostępy z dala od osiedli ludzkich, zwiedzaniu towarzyszyła zawsze chęć udokumentowania wyprawy. Pomagał w tym niewątpliwie zmysł obserwacji oraz wrodzony talent plastyczny (rozwijany zresztą równolegle z karierą wojskową – w petersburskiej Akademii Sztuk Pięknych). Z uwiecznianych w ten sposób na papierze czy płótnie chwil uzbierała się okazała kolekcja – jak się sądzi – ok. tysiąca prac rozproszonych po całym świecie.

„Ulica w Kairze” – obraz A. Laszenki (1923); źródło: www.agraart.pl [dostęp: 27 II 2021] Po zrzuceniu munduru mógł bez reszty poświęcić się sztuce (a to z kolei – jako że podejmował przede wszystkim tematykę orientalną – wiązało się z dalszymi podróżami). Szybko też stał się bardzo znanym artystą prezentującym swoje prace na licznych wystawach. Dzieła jego podziwiano nie tylko w całej Polsce (m.in. w Warszawie, Krakowie, Łodzi, Poznaniu czy Wilnie), ale też za granicą (np. w Paryżu, Berlinie i Kairze). O tym, jak były doceniane, najlepiej świadczy fakt, że kupowano je jeszcze w czasie trwania ekspozycji. Pośród nabywców natomiast znajdowały się tak prominentne osoby, jak chociażby król Egiptu Fuad I. Nie może więc dziwić, że prasa wprost rozpływała się nad stylem Laszenki. W recenzjach z okresu międzywojennego można przykładowo przeczytać: „Już pobieżny rzut oka […] przekonuje, że jest to artysta wszechstronny. Twórczość jego nie płynie wyżłobionym i uregulowanym korytem jednej ustalonej maniery, daleka jest od płytkich łatwizn. Laszenko nie eksploatuje swego talentu, lecz pracuje nad odtworzeniem najbardziej trudnych i nieuchwytnych wizyj malarskich obserwowanego tematu”. Autor artykułu nie zawahał się stwierdzić, że artystyczna działalność „[…] stawia tego plastyka w rzędzie czołowych orientalistów europejskich” [Kołodziejczyk 1937, s. 8].
W świetle powyższych faktów wydaje się wielce prawdopodobne, że ten powracający prawie każdego roku do kraju faraonów malarz (spędzał tam dość regularnie kolejne sezony, wyjąwszy okres zawirowań wojennych) mógł spotkać Howarda Cartera i zatrudnić się w jego ekipie w charakterze rysownika. A jednak pojawiają się pewne wątpliwości… W relacji Aleksandra Laszenki da się zauważyć drobne nieścisłości. Ponadto nie został on wymieniony pośród innych współpracowników brytyjskiego archeologa w spisanym przez niego dzienniku z wykopalisk. Z drugiej strony artysta wykonał całą serię dokładnych ilustracji z wnętrza grobowca Tutanchamona, a przecież bez specjalnego zezwolenia nikt nie miał tam wstępu [Śliwa 2016, s. 70–73]. Można więc pokusić się o stwierdzenie, że badany wówczas kompleks odwiedził, a nawet spędził tam jakiś czas. Skoro tak, to siłą rzeczy musiał poznać i samego Cartera. Zatem według dostępnych obecnie informacji pułkownik Aleksander Laszenko był jedynym Polakiem, który wszedł do grobowca Tutanchamona tuż po jego odkryciu.Cdn.